Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Fragment drugi - Błędny ognik nad doliną

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:47, 10 Mar 2012    Temat postu: Fragment drugi - Błędny ognik nad doliną

Fagment drugi

Franek kochał swoją żonę bardzo, był strasznie zrozpaczony jej chorobą i ratował ją jak mógł.
Lekarze mówili mu, że nie powinna mieć dzieci, ale się trafiło i co na to poradzić.
Nie był złym człowiekiem, ale tak mu się nie wiodło. Nie umiał sobie poradzić i czasami wpadał w złość, a wtedy wszystko by porozwalał i bił kogo popadnie.
Tak i Rózia ucierpiała nieraz, chociaż potem tego żałował, ale nie potrafił zmienić swojego postępowania.
Kaśka poszła do szopy, wymościła sobie w sianie wygodne spanie, przykryła się płachtą i usnęła wnet.
W nocy obudził ją krzyk i płacz dochodzący z chałupy Franka Nieszpora.
Wstała i weszła do środka. Rózia rodziła to dziecko, jeszcze nie był czas, ale widać nie było wszystko dobrze.
Kaśka, a lećże po babkę, bo Rózia rodzi i trzeba, aby kto pomógł. Wiecie, tam za górką ona mieszka - Przetaczka.
Franiu, lepiej ty konia zaprzęgnij i przywieź ją, a ja tu popilnuję Rózi i w razie czego z matką pomożemy, znam się też na tym, to się nie martw. Franek się okropnie denerwował, poleciał zaprzęgać konia, krzyczał na niego i nie mógł w nerwach niczego znaleźć. Wreszcie pojechał.
Kobiety zostały same, przyniosły do dużego garnka wody, zapaliły w piecu, i grzały tę wodę.
Chora jęczała cicho, nie miała siły urodzić. Kiedy do niej podeszły, wyszeptała:
- a przynieście ta moje maleństwa wszystkie.
- Rózia, po co je będziesz budzić po nocy?
- Przynieście, chcę je pocałować i pożegnać.
- Nie umrzesz Rózia, to ci się tak wydaje, jak tylko urodzisz dziecko, to ci się poprawi. - Umrę, czuję to, dajcie mi dzieci.
Przyniosły je po jednym, nawet się nie rozbudziły. Pocałowała je i łzy spłynęły po jej mizernej twarzy. Kto teraz je wychowa, biedne sieroty zostaną na tym świecie.
Wreszcie przyjechał Franek z babką, co wszędzie do porodów chodziła.
Pomacała Rózię po brzuchu, zobaczyła, że wszystko krwią zalane.
- No , wody odeszły, a dziecka nie widać. Będzie trudno teraz, ona słaba.
- Trzeba chyba doktora.
- Ale chora nagle zaczęła krzyczeć i w silnych bólach urodziła martwe dziecko. Babka obcięła pępowinę, na wszelki wypadek go ochrzciła i dała matce Franka. Sama zajęła się położnicą.
Ta ledwie dyszała, pot spływał jej po twarzy i usypiała. Babka ruszała ją i nie pozwoliła spać. Uprzątnęły łóżko, ale nie było nawet prześcieradeł, aby słomę przykryć. Położono starą płachtę i tak Rózia leżała, jeszcze żywa, ale bardzo słaba.
Dajcie jej pić zioła, rumianek, a ja tu już nic nie pomogę. Trzeba jej doktora i to nie wiem, czy co pomoże.
Franek zapłakał nad małym ciałkiem dziecka i pomyślał, że trzeba po doktora znów jechać, a tu grosza w domu nie ma na niego.
Pojedzie rano wpierw do Żyda pożyczyć, a później po doktora.
W izbie było cicho, lampa naftowa świeciła żółto, chora ciężko zaczęła dyszeć.
Coraz szybciej i szybciej...
Kaśka powiedziała głośno: jedź Franek lepiej po księdza, bo umrze bez sakramentów, doktor już jej nie pomoże.
Franek zaczął płakać głośno, rzucił się na wyrko obejmując Rózię.
- Róziu, Róziu nie umieraj, co my bez ciebie zrobimy.
Ale Rózia była nieprzytomna. Nie było rady, pojechał po księdza.
Już się trochę rozjaśniało i Franek poganiał konia nerwowo. Martwił się, czy ksiądz z jego parafii przyjedzie. Wiadomo było, że był nieużyty, za wszystko chciał pieniędzy.
Jego najmłodsza jeszcze nie była ochrzczona, bo nie miał na chrzest, przy tej chorobie nie było. Zapukał do drzwi, nikt nie otwierał, zdenerwował się i zaczął pięściami walić w drzwi. Wyleciał ksiądz w bieliźnie i zawołał; co się tam dzieje, pali się czy co, kto to tak wali do drzwi?
Franek się zmieszał.
- A to ja, Franek Nieszpór, żona mi umiera, trzeba szybko z sakramentami do niej jechać.
- A co ty mi tu awantury wyprawiasz, w ostatniej chwili wołasz, wiesz, że chora, to mogłeś wcześniej przyjechać.
- Przecież ona młoda, kto myślał, że umrze tak prędko.
- Dziecko urodziła i bardzo źle z nią.
- No dobrze, zaraz się ubiorę, poczekaj tam na mnie.
- Wyszedł z sakramentami i dał mu dzwonek, aby dzwonił gdy kogo zobaczy, bo przecież Pana Jezusa wieźli.
- Ale drogą nikt nie szedł, było jeszcze wcześnie, jechali, a po drodze ksiądz mu przyganiał, że do kościoła mało chodzi i dziecko ma nie ochrzczone.
- Tak, proszę księdza, ale kto miałby głowę do czego. Bieda ich gniecie i choroba żony, wszystkie pieniądze poszły na długi u Żyda. Nie wie jak teraz z dziećmi da sobie radę. Dojechali i ksiądz wysiadł, sam wziął dzwonek i dzwonił.
- Sąsiedzi usłyszeli ten dzwonek i zbiegli się pod dom, bo nowina, że Rózia Nieszporka umiera zaraz się rozeszła po wsi.
Klęczeli tak i głośno się modlili nad umierającą.
Ksiądz wszedł do izby, zaduch był okropny, chora jeszcze żyła, ale to nie było takie pewne.
Odmówił ksiądz modlitwy, natarł olejem jej czoło i stopy, a komunii już nie mogła przyjąć.
- Tak późno mnie zawołałeś Franek i widzisz ona się nawet nie może wyspowiadać i wziąć komunii.
- Proszę księdza, ona ta nie ma się z czego spowiadać. Ona jest jak święta męczennica.
- Co ty mówisz, człowieku grzeszny. Nie bluźnij, odwieź mnie, bo muszę mszę poranną odprawić. Dziś niedziela, możeś zapomniał?
- Wiem przecie, proszę księdza, ale tyle strapień, to już nie wiem czy żyję. Dzieci malutkie i długi tylko, to człowiek o mało nie zwariuje.
- Nie gadaj głupstw, módl się do Boga, a da ci pocieszenie i pomoc.
- A modlę się i modlę i czasami mi się zdaje, że o mnie Pan Bóg zapomniał.
- Jak będziesz do kościoła chodził, to ci w życiu Pan Bóg pobłogosławi.
- Franek wrócił do domu galopem, aż koń był cały mokry. Zostawił go przy wozie i wpadł do izby. Ludzi było dużo, głośno modlili się, a Kaśka trzymała gromnicę w ręce Rózi, która właśnie otworzyła oczy i z jakimś nadludzkim wysiłkiem powiedziała do Franka - Nie rób krzywdy dzieciom, Franek...
On zaczął głośno płakać i krzyczeć, - Róziu, Róziu nie odchodź od nas, co my bez ciebie zrobimy - Róziu, Róziu.
Uklęknął przed wyrkiem i patrzył na nią głośno płacząc.
A Rózia westchnęła ostatni raz i znieruchomiała. Teraz już wszyscy płakali, dzieci się pobudziły i też płakały, choć nie rozumiały co się dzieje.
Mama leżała w łóżku i spała, a tyle ludzi przyszło, tak sobie myślały.
Mały Bolek podszedł do łóżka i wołał : mama, mama, jestem głodny, obudź się.
Starsza siostra Jadzia też wołała: mamo, mamusiu, chcemy jeść. Tylko malutka Krysia płakała bez przerwy przestraszona krzykiem.
Kaśka zabrała dzieci od matki, - wiecie dzieci, mamusia już nie wstanie, już usnęła na zawsze i wy jej nie obudzicie.
Mamusia zawsze się budzi i daje nam jeść, a my głodne.
Chodźcie, zrobię wam co do jedzenia.
Matka z ludźmi modliła się, aż wreszcie ludzie odeszli, bo trzeba swego pilnować.
Dzieci zjadły zacierkę na mleku i poleciały na dwór gonić. Nie rozumiały co to śmierć.
Franek siedział odrętwiały na wyrku i patrzył na Rózię, oczy miała zakryte pieniążkami i chustkę związaną pod brodą, aby usta zostały zamknięte. Ten widok napełniał go rozpaczą. Nie mógł jej uratować, sprzedał kawał pola, zadłużył się i na nic. Choroba ich pokonała. Czuł się zdruzgotany i nie wiedział jak będzie dalej żył.
Przecież miał troje małych dzieci na utrzymaniu, starą matkę i siostrę Michaśkę, która spadła z drzewa jak była mała i od tej pory źle słyszała. Nikt się o nią nie troszczył, nie umiała czytać ani pisać. Matka ją tylko rozpieściła i najbardziej lubiła. A on był jeden chłopak i jeszcze starsza siostra, która wyjechała w świat z chłopem, bo tu nie było z czego żyć.
Co on zrobi teraz, głowa go rozbolała, ręce się trzęsły i siedział tak nie wiedząc co się dzieje.
Nagle do izby wpadła teściowa, mieszkała kilka wiorst dalej, ale już do niej doszło, że córka umarła.
Rzuciła się ze strasznym krzykiem na wyrko krzycząc:
- O moja Róziu kochana, moje dziecko, zabił cię ten drań, zabił. Już nigdy nie wstaniesz, nigdy cię nie zobaczę.
Zaczęła Franka bić po twarzy i krzyczeć - Tyś winien, ty ją zamordowałeś, jak koń musiała robić u ciebie, a taki majątek dałam jej, to już pół sprzedałeś, dobrze, że na dzieci zapisała, bo byś wszystko przetrwonił.
- Co wy mówicie, teściowa, czy nie wiecie jak ja Rózię kochałem, mnie serce chce dziś pęknąć. Sprzedałem pole, żeby ją leczyć, dobrze wiecie.
- Co mi tu będziesz bzdury gadał. Nakupiłeś drzewa i materiału na dom, nie myślałeś, że ona chora.
- Przecież chałupa się wali, to gdzie mamy się podziać. Teraz już to mi się nic nie chce. Na doktorów napożyczałem u Żyda, to jak to oddam i kiedy. A wy mi tu opowiadacie, mielibyście sumienie, kobieto.
- Moje sumienie jest czyste, to tyś winien! Po co dzieci tyle miałeś, doktor mówił, że przy nerkach nie wolno mieć dzieci.
- I wy to mówicie? Wy coście mnie tak do ożenku ciągały i kryły jej chorobę.
To wyście wiedzieli, że ona nie powinna za mąż wychodzić i mieć dzieci. Ja nic nie wiedziałem. Kochałem ją, a wyście złote góry obiecywali bylem się ożenił.
- Co ja obiecywałam, to tyś latał i latał do Rózi, a chytry byłeś na majątek toś na nic nie patrzył, tylko się chciałeś żenić.
- Matko, co wy tu teraz, w takiej chwili wyrabiacie.
- Jaka ja ci matka, suka ci matką i niech cię za krzywdę mojej Rózi Pan Bóg skarze, zdychaj przez całe życie i sumienie niech cię zagryzie.
I zaczęła płakać głośno, rozpaczliwie. Po chwili ochłonęła nieco i razem z Kaśką zaczęły myć ciało Rózi i przyodziewać do trumny. A ty przecież jedź po trumnę, zamów u stolarza, bo kiedy ją zrobi.
Franek popatrzył na Rózię ubraną w czarną suknię, na dziecko leżące obok i zapłakał głośno. Ucałował ją i wyszedł.
Nie wiedział gdzie ma jechać wpierw, do stolarza, czy do Żyda pożyczyć pieniędzy.
Poszedł jednak do stolarza, minęło już południe, ludzie powracali z kościoła. Z domów leciał zapach niedzielnych obiadów, Franek też poczuł głód i zawrót głowy.
Zatoczył się i chwycił płotu koło stolarza domu. Stolarz patrzył przez okno i powiedział do żony – Co ten Franek Nieszpór, pijany czy co, przecież on nie pije, a chwieje się i trzyma płotu - Nie pije, bo nie ma na to, może mu kto postawił, idzie do nas, pewnie coś chce od ciebie.
Franek wszedł.
- Dzień dobry, Józek.
- Dzień dobry, co słychać?
Franka ścisnęło w gardle i z trudem powiedział.
- Zrobisz mi trumnę dla Rózi, dzisiaj umarła.
- Co ty mówisz, co się stało, że tak nagle umarła?
- Wiecie, że nie była zdrowa, umarła dziś przy dziecku.
- To ci ciężko będzie, troje dzieci małych zostało, jak ty sobie z tym poradzisz.
- Nie wiem jak sobie poradzę, ale dziś potrzebuję trumnę. Przyjdź jak możesz wziąć miarę, a jutro by się przydała.
- A masz pieniądze zapłacić? Wiesz ile kosztuje dziś drzewo i robota.
- Pożyczę u Żyda pod zastaw drzewa na dom i ci zapłacę.
- Wiem,że jesteś porządny człowiek i wierzę ci. Przyjdę za chwilę, teraz jemy obiad jak widzisz.
- No to jedzcie, do widzenia.
Wyszedł i szedł powoli od stolarza do domu. Nawet nie wiem co z dziećmi, ale pewnie tam matka się nimi zajmuje.
Michaśka, głuchawa, ale ładna dziewczyna, też sprawiała mu kłopot. Latała za chłopami, a przecież nikt się z taką nie ożeni, bo mówiła niewyraźnie i była nie całkiem mądra. Ona to wyganiała krowy na łąkę i patrzyła na niego niezbyt przyjaźnie, bo musiał jej nieraz solidnie przylać, ale to i tak nie pomagało.
Teściowa objęła rządy i rozkazywała co kto ma robić. Ugotowali ziemniaków i postawili na stół z kwaśnym mlekiem.
Jedli wszyscy i Franek też zjadł coś, choć mu w gardle stało.
- Kiedy będzie trumna, zapytała.
- Jutro Józek obiecał, że będzie na wieczór.
Wieczorem przyszli sąsiedzi odmawiać różaniec przy zmarłej. Płakały baby nad tym drobiazgiem co został, litowały się Frankowej doli. Nie pożyczył Żyd pieniędzy na czas, nie chciał drzewa pod zastaw, musiał dać ziemię pod zastaw, a na to trzeba więcej czasu. Na pogrzeb też nie miał i ksiądz powiedział, że nie pójdzie za trumną, ani do kościoła nie weźmie, jak nie zapłaci.
- Czymże mam zapłacić, później zapłacę jak Żyd mi pożyczy.
- Wszyscy tylko chcą za darmo, a z czego ja ten kościół utrzymam. Masz krowę to przyprowadź, jak nie, to rób co chcesz.
Wiedział Franek, że ksiądz Frynkowski nie ustąpi i nie miał już siły się sprzeciwiać, chciał, żeby było po wszystkim, a później zobaczy. I tak oddał księdzu krowę, jeszcze została jałówka, wnet się ocieli, to może jakoś wyżyją. Sprawa z krową doszła aż do gazety, bo miał ksiądz wrogów, co nie lubili jego pazerności.
Ludzie oglądali gazetę, podając ją sobie z rąk do rąk, a tam było narysowane jak za trumną idzie ksiądz – wypisz wymaluj ich ksiądz i prowadzi na sznurku krowę.
Strasznie ksiądz był zły na Franka, myślał, że to on mu zrobił. Na próżno przysięgał Franek, że nic nie wie o tym. Został ksiądz jego wrogiem na długo, właściwie na zawsze. Kaśka poszła swoją drogą, wcześniej mu doradziła, aby się ożenił z jaką dziewczyną co ma pieniądze. Ale Franek dopiero co Rózię pochował i musiał uporać się z tymi sprawami, co mu spać nie dawały. Innego wyjścia nie miał, oddał pod zastaw kawał ziemi i wziął pożyczkę na trumnę. Księdzu dał pieniądze za pogrzeb, krowa znowu była w stajni.
Michaśka pilnowała dzieci, ale jak tylko ją wzięło, to na nic nie patrzyła, tylko leciała do miasta i tam mężczyźni wykorzystywali jej zupełną nieświadomość tego co robi. Natura kazała jej szukać chłopów i to tylko było ważne. Lanie jakie dostawała, kiedy po kilku dniach wracała nie pomagało, nie wiedziała co Franek od niej chce. Na dodatek matka czuła się coraz gorzej, a Franek nieraz wypominał jej, że go do szkół nie posłała, a był zdolny, tylko srebrne monety chowała . Dziś prawie nic nie wartały.
Minęło pół roku, Franek z pomocą szwagra postawił drewniany dom. Ładny dom i duży, aż się sąsiedzi dziwili jak on to potrafił zrobić. Ale długi rosły i rosły. Żydzi już i dom mu chcieli zająć jak nie spłaci długów. A matka nawet nie chorowała długo i umarła w nocy cicho. Tylko Michaśka, która z nią spała, płakała głośno, bo w niej miała jakie takie oparcie. Zdawała sobie sprawę, że już nikt jej nie obroni jak Franek się wścieknie. I znowu pogrzeb, a długi rosły.
Siostra Zuzka miała się dobrze, może ona co pomoże i pożyczy na spłatę tych długów. Napisał do niej rozpaczliwy list. Pisał w jakiej jest sytuacji, a jak go Żydzi ograbią ze wszystkiego za te długi, to mu tylko pozostaje iść na żebry.
Siostra odpisała, że nie ma tyle pieniędzy. Może mu tylko trochę pożyczyć, musi coś wymyślić i ratować się sam. Siedział na schodach nowego, ale pustego prawie domu. Michaśka doiła krowę, a dzieci latały po podwórku kiedy nadeszła Kaśka żebraczka. - Pochwalony Jezus Chrystus - rzekła.
- Na wieki wieków - co tam u ciebie Kaśka - zapytał.
- Jak zwykle bieda, ale chodziłam po świecie i myślałam jak ci pomóc.
- Ty mi chcesz pomóc, ty żebraczka, chyba, że razem na żebry pójdziemy.
- Co ty Franek mówisz, jeszcze jesteś młody chłop i możesz się ratować.
Właśnie wyszukałam bogatą dziewczynę dla ciebie. Ona była na robocie w Niemczech przez trzy lata. Przywiozła dużo pieniędzy, a teraz szuka chłopa.
Ma już dwadzieścia cztery lata i jest brzydka, mała i gruba, to jej nie chcą chłopaki młode.
A ona bardzo chce chłopa, ja z nią już gadałam o tobie i wie, że masz troje dzieci.
Jak do niej z wódką pojedziesz, to nie odmówi.
Może i Kasiu dobrze radzisz. Innego wyjścia nie mam, a i dzieci opuszczone, bo Michaśka nie chce robić, tylko gania.
- A gdzie ona mieszka?
- Weronka mieszka aż w Zagórzu, kawał drogi. Wyślij swatów z wódką, a nie mów nikomu, że to ja ci naraiłam Weronkę, bo to nie honor dla ciebie taki swat.
Termin się zbliżał i Żydzi nachodzili go, już oglądali dom, mierzyli pole i coś tam szwargotali po swojemu. Czuli się tu już panami, wiedzieli, że nie ma, aby im zapłacić. A odsetki były wiele większe jak sam dług.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez antra dnia Pon 16:59, 12 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:21, 11 Mar 2012    Temat postu:

Z ciekawością czytam, wciąga mnie ta lektura tym bardziej, że sama jestem potomkiem emigrantki do ameryki ( prababcia).
Jeśli możesz bez szkody dla wydawnictwa wrzucić jeszcze jakieś fragmenty (nie całość!!!!), będę zachwycona.
Pozdrawiam serdecznie Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 11 Mar 2012    Temat postu:

Cieszy mnie, że Cię zaciekawia lektura Błędnego ognika, jeżeli będzie więcej takich czytelników, to wkleję następny fragment.
Czy strona [link widoczny dla zalogowanych] również zaciekawiła?
Pozdrawiam
antr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:39, 11 Mar 2012    Temat postu:

Byłam na twojej stronie, ale niewiele się dowiedziałam o tobie. Pokaźny spis powieści, opowiadań i poezji, domyślam się, że wydanych, ale brak wydawnictwa, nakładu i roku wydania - dlaczego? To podstawowe informacje. Przydałyby się też jakieś próbki - fragmenty każdej pozycji, co pozwoliłoby wyrobić sobie jakieś zdanie. Nie ma nic.
Szkoda.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christine dnia Nie 22:47, 11 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:04, 12 Mar 2012    Temat postu:

Christine, czy nie znalazłaś żadnych moich utworów w dziale proza i poezja, oprócz tytułów wydanych utworów, poniżej są tytuły i treść tych, które można na stronie przeczytać.
Co do danych np. wydawca, rok wydania, nakład, nie sądziłam, że to kogoś zainteresuje. Dziękuję, że zwróciłaś na to uwagę, zaraz po wernisażu uzupełnię te dane, w tej chwili jednak w sprzedaży jest tom poezji pt. Zapachnieć kolorami i Słowa na wiatr.
Teraz mogę poinformować, że Wydawcą części książek byłam ja sama, a dziewięciu inny Wydawca. Co do próbek każdej pozycji, to postaram się zamieścić, ale praktycznie to nie wiem, czy ma sens wyrwać z kontekstu fragment, a całości przecież nie mogę wyeksponować.
Jeżeli masz jeszcze jakieś uwagi na temat strony, chętnie skorzystam, z góry dziękuję.
Pozdrawiam sedecznie
Antra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:45, 12 Mar 2012    Temat postu:

Wesoly super n -przeczytam wieczorem składam bilans w pracy - ale kuknęłam:)

do wieczorka - huhuhu!!!

antra numeruj bo wlazłam na I odcinek - numeruj odcinki żeby nie błądzićWesolyWesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:37, 12 Mar 2012    Temat postu:

NUMERUJ i dawaj dalej Wesoly

Trochę się przewlekło - choć tak szczerze to WSZYSTKO potrzebne - ale nie mogłam sie doczekać jakiejś BOMBY co by przerwała te "Placówkowe" dzieje .
OK dawaj dalej S.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:00, 12 Mar 2012    Temat postu:

Wklejam trzeci, ale przecież całości nie wkleję. Tak jak Ci Shibbi pisałam pod pierwszym fragmentem, jestem gotowa TOBIE wysłać papierowy druk, ale nic nie reagujesz.
A co do treści, to raczej nie spodziewaj się jakiejś bomby, bo tu nie o to chodzi, tym niemniej powinna zaciekawiać. Pozdrawiam, antra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:36, 15 Mar 2012    Temat postu:

Wesoly

Wiesz, ANTRUNIA że mam "pod korek" nie wyrabiam - ze starości trochę, i z pędu!! Ale B a a a a a a a a a a drzo proszę o całość na mój email NOWY i PUSTY!!!!!!!!!!!!!!!

<portaticinese@wp. pl>

będę wdzięcznąWesoly
Nie mam czasu nie komputer a ja przyje i otworze to zasypiam - i tle ze mie !@!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island