Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Fragment powieści,,Błędny ognik nad doliną,,

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:25, 04 Mar 2012    Temat postu: Fragment powieści,,Błędny ognik nad doliną,,

Świt się czerwienił nad wzgórzami. Ogromne słońce powoli ukazywało złocistą tarczę. Wychylało się zza wzgórz z wysiłkiem, jakby te pagórki w czymś mu przeszkadzały. Jasność okrywała coraz większe połacie nieba. Wreszcie złociste oblicze ukazało się w całości. Stanęło na moment i popatrzyło na całą ziemię wokół. Przegoniło cienie w dolinach i ruszyło coraz szybciej w drogę po niebie. Stawało się coraz mniejsze i jaśniejsze. Ptaki rozbudzone świtem śpiewały coraz ciszej witając nowy dzień.
Drogą przez las szła stara żebraczka Kaśka. Podpierała się sękatym kijem, torbę żebraczą miała przewieszoną przez plecy. Kusztykała, ciągnąc za sobą krótszą nogę. Twarz jej pokryta była zmarszczkami. Małe oczka wyglądały spod niskiego czoła. Siwe włosy wychodziły spod chusty szarej i zniszczonej. Cała odzież była połatana i zniszczona. Szła i gadała do siebie:
- O świecie, świecie tyle lat już chodzę na żebry, tyle lat, głodna jestem strasznie, tylko suche skórki chleba mam w torbie, ale jak je jeść bez zębów. - Żeby dojść do tego potoku w dolinie, to rozmoczę chleb we wodzie i zjem. A byłam przecie gospodynią całą gębą, chłop mnie odumarł, a dzieci chciały brać gospodarkę. Mówiły, że nie braknie mi chleba w chałupie. Dała synowi chałupę i kawał pola, córce pole i te pieniądze, co to tyle lat odkładali, niech ta mają dzieci życie zaczynać z czym. Nie mogę powiedzieć, te dwa lata była u syna, robiła w polu, dzieci bawiła, myślała, że tak dotrwa. Ale synowa stale się darła na nią o wszystko, chciała być tylko ona gospodynią w chałupie. Boże święty, przecie niechby była, ale tę skibkę chleba mogli dać i jakie wyrko w komorze. Wszystko wzięli i było im mało. Wreszcie z krowami w stajni spała, a jak tę nogę złamała kiedy się przy studni na lodzie poślizgnęła, to już koniec. Noga długo się nie chciała zagoić i już kuleje od tej pory. Robić było jej coraz trudniej, no to kazali iść w świat, szukać chleba. Gdzie tego chleba szukać, wszędzie bieda aż piszczy, tylko gdzieniegdzie jaki grosik dadzą czy skibkę chleba. Musi uzbierać do zimy co grosza, bo nie dadzą miejsca w stajni ni jakiej strawy. A przecie była bogata, pierwsza gospodyni we wsi, a dziś po żebrach chodzi. Zaczęła się modlić gorąco, żeby we wsi nie poszczuli jej psami, a dali co nieco, aby przeżyć.
Potoczek płynął między olchami, a dalej ciągnęły się łąki.
Podeszła do niego, usiadła na kamieniu i wyjęła parę skórek chleba. Moczyła je chwilę w wodzie i próbowała czy się dadzą zgnieść bezzębnymi ustami.
Głód czuła wielki, połykała te trochę rozmoczone, czarne kawałki chleba chciwie.
Ludzie paśli na łąkach chude krowy i właśnie chłopak od Franczaków gonił dwie krowy i cielaka na pastwisko.
- A co tu robicie tak zaraz rano? – Zapytał.
- Odpoczywam trochę, bo nogi bolą. Co tam we wsi nowego?
- A co by było, stary Ignac Więcków umarł i już go pochowali.
- Co ty opowiadasz, przeciem nie tak dawno go widziała, jeszcze krowy pasał na błoniach.
- Tak, ale go koń kopnął i krzyż mu przetrącił, no i wnet umarł, ruszać się nie mógł wcale.
- Zostańcie z Bogiem Kaśko.
- A idź z Bogiem dziecko. Trzeba mi ruszać.
Podniosła się ciężko i poszła w stronę wsi.
A we wsi ludzie od rana już pracowali po polach. Baby plewiły buraki i ziemniaki. Chłopy kosili łąki póki jeszcze rosa i nie za gorąco. Klepanie kos słychać było daleko.
Dzieci szły z krowami na pastwisko.
Kaśka podeszła pod chałupę Grzybów. Pies ujadał wściekle. Na szczęście miał krótki łańcuch i mogła wejść do chałupy.
- Pochwalony Jezus Chrystus.
- Na wieki, a kto tam? Odezwał się głos Grzybowej.
Minęła sionkę zastawioną cebrzykami, drabinę na strych i weszła do kuchni.
A to ty Kaśka. Co nowego powiesz?
Co tam mogę wiele powiedzieć, stara bieda. W Kirkowej księdza obrabowali. Jego samego związali i leżał tak do rana. Gospodyni nic nie słyszała, bo spała w drugiej połowie plebanii. Psy leżały potrute i nie szczekały. Zabrali podobno złoto jakieś i pieniądze wszystkie. Święte obrazy z kościoła też wzięli, bo klucz do kościoła od księdza zabrali.
- Co ty mówisz Kaśka, słychane to rzeczy, aby na księdza podnosić rękę. Co to po tej wojnie się dzieje.
- Mnie się widzi, że zawsze się działo - rzekła Kaśka - przecież już kilkanaście roków po wojnie i ludzie bez bata nie umią żyć. Przedtem pełno żandarmów chodziło i pilnowali. Była niewola, ale nie rabowali tak i można było spać spokojnie.
- A co się dziwić, taki kryzys, taka bieda. Ludzie roboty nie mają. Ciężkie czasy, nie widać aby szło ku lepszemu. We wsi tyle ludzi się gniecie.
- A słyszeliście Grzybowa, że do Hameryki werbują ludzi.
- Co ty powiesz, Kaśka? A gdzie?
- No u wójta zapisują, kto chce jechać, szukać chleba, to dają bilet na drogę.
- Jak to, na bilet nie trzeba mieć pieniędzy?
- Podobno nie i tam w Hameryce dużo ziemi czeka na ludzi.
- To może nasz Wojtek by pojechał, chce się żenić, ale ziemi mu nie damy, bo nie pójdziemy jak ty na żebry. Już daliśmy tę morgę Maryśce, to na czym tu gospodarować. Bóg ci zapłać Kaśko za wieści. Poślemy Wojtka do wójta, a jak Zośka Kryżków chce z nim jechać, to się ożeni z nią. Masz tu kromkę i dwa jajka. Nie ma w domu grosza, nawet na zapałki i na sól brakuje.
- Wielki Bóg zapłać, a mleka tam kapki nie macie do tego chleba?
- Krowa cielna i nie daje mleka. Jeszcze miesiąc do ocielenia, a ta druga jałowi, tak mało daje mleka, że sami nie mamy. Masz tu trochę żuru zostało, to zjedz.
- O, wy to zawsze mnie wspomożecie Grzybowa, inni to psami szczują. Bóg wam zapłać. - Zostańcie z Bogiem - rzekła gdy skończyła jeść żur ze skórkami chleba.
Grzybowa już poleciała na łąki. Wojtek tam z innymi kosił i chciała mu nowinę powiedzieć. Kilku chłopów kosiło łąkę dziedzica Fiłowskiego. Grzybowa zawołała Wojtka. - A co tam mamo chcecie?
- Chodźże prędko, coś ci powiem.
Poszedł Wojtek z kosą na ramieniu, a chłopi ciekawie patrzyli w ich stronę.
- Wojtek wiesz, nowinę Kaśka przyniosła. Już po innych wsiach ogłosili, że werbują ludzi do Hameryki, co ty na to?
- A co mogę na to, mam to jakie grosze na statek zapłacić bilet?
- A właśnie nie trzeba płacić, tam gdzieś potrzebują ludzi i dają ziemię ile kto chce.
- Coście, ziemię dają za darmo?
- Widać dają, bo po co by ludzi brali.
- To co mam zrobić, rzucić to koszenie i lecieć do wójta. Przecie nic pod kościołem nie ogłaszali. Jak by tak było, to by wszyscy wiedzieli.
- Może poczekamy do jutra, jutro niedziela to się zobaczy. A teraz idź kosić, bo cię dziedzic z pola wyrzuci. I nic nie zapłaci.
- Wróciła do domu Grzybowa, ale ciągle o tej nowinie rozmyślała.
A Kaśka szła dalej. W paru domach coś tam dostała. Wreszcie poszła na plebanię, może dobrodziej nie przegoni jej jak jego gospodyni ostatnim razem. Podeszła do drzwi, ale nie śmiała wejść. Psy szczekały i sam dobrodziej wyglądnął kogo to przyniosło. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, dobrodzieju.
- A na wieki wieków amen.
- Widzę, dzieci was znowu w świat wyprawiły.
- A muszę tak prosić łaski, bo jak tu wyżyć, dobrodziej nie byłby tak dobry wspomóż jakim groszem, bo nic jeszcze dziś nie uzbierałam.
- Chodźcie do kuchni, to tam wam gospodyni jakie resztki z obiadu da, a tu macie złotówkę i schowajcie dobrze.
- Wielki Bóg zapłać księdzu i rzuciła się całować jego ręce, ale on je podniósł do góry i nie dał całować.
- Poszedł na pokoje, każąc gospodyni dać Kaśce jeść.
A to mi się dziś poszczęściło, myślała biedna Kaśka, ksiądz miał widać dobry humor.
Dostała kaszy z mięsem i sosem, jadła takie jadło co już zapomniała jak smakuje.
- Bóg zapłać gospodyni i zostańcie z Bogiem.
- Idźcie z Bogiem, a tyle tych dziadów, że nastarczyć nie można, zrzędziła gospodyni.
Poszła Kaśka w dół wyboistą drogą, tam pod lasem było parę domów.
Przy drodze stały ładne domy, nie chałupy. Z cegły zrobione, ale nic dziwnego jak się pracuje w fabryce i ma się trochę pola, to można i w takich czasach mieć taki dom, myślała Kaśka.
Weszła do pierwszego z nich i zaczęła głośno mówić pacierz, aby ją kto usłyszał, bo nie było w kuchni nikogo.
Weszła gospodyni, nieduża, czarna z dużym nosem i jednym złotym przednim zębem.
Popatrzyła na Kaśkę ze złością i powiedziała – Kto wam tu kazał przychodzić, jeszcze co ukradniecie jak nikogo nie ma w mieszkaniu.
- Ale niech Bóg broni, nigdzie nic nie wzięłam.
- Kto was tam upilnuje dziadów, łazi was tu bez przerwy tyle, że nie ma co dawać.
Idźcie z Bogiem, nie mam nic do dawania. Sama musiałabym iść z torbami, gdybym tak wszystkim dawała.
Kaśka wyszła, myśląc sobie, że chyba ta tu jest najbogatsza, a nie da grosza. Przecież miała sklep w jednym pokoju i ludzie tu musieli kupować, bo było daleko gdzie co kupić. Sprzedawała drogo i oszukiwała ile się dało. Kaśka to wiedziała, bo dużo wiedziała o ludziach do których chodziła. Drugi dom też bogaty, a gospodyni dbająca o ogródek miała się czym pochwalić. Takich kwiatów nikt nie miał jak ona. Ale też była skąpa bardzo. Nie spodziewała się Kaśka wiele, ale może choć co kapnie dzisiaj.
- Niech będzie pochwalony - rzekła pokornie - a nie wspomoglibyście mnie czym gospodyni.
- Znowuście przyszli, nie ma dnia, żeby z 10-ciu dziadów nie przyszło.
Dzieciom nie ma co dać, a wy ciągle rękę wyciągacie po datki. - Paniusiu, przecie nie mam innego wyjścia, dajcie coś, a Bóg wam wynagrodzi. Ukroiła Kuklowa niechętnie kromkę chleba i dała jej - a idźcie z Bogiem i pomódlcie się za ojca mojego.
- Bóg zapłać - a pomodlę się i zaczęła odmawiać na głos wieczne odpoczywanie.
Doszła do trzeciego z ładnych domów. To były wszystko domy postawione na gruncie podzielonym przez wspólnego dziadka. Wszyscy byli spokrewnieni. Tu też gospodyni kucharzyła przy piecu i nieżyczliwie spojrzała na Kaśkę – a co tam znowu chcecie, po co tu wleźliście?
Pochwalony – gospodyni, przecie wiecie, żem biedna, wspomóżcie czym ta możecie, choć parę groszy dajcie, bo dzieci na zimę mnie nie wezmą.
No to po co dawaliście dzieciom, a dziś po żebrach chodzicie.
- Co przepadło to przepadło, wy widzę też macie ładne dzieci. Ta dziewuszka jak lalka, a chłopak w kołysce taki bystry, niech wasze dzieci będą lepsze, pomodlę się o to jak co dacie.
- Nie musicie się modlić, moje dzieci nie takie jak inne, a ja też nie dam im zanim nie umrę. Nie jestem taka głupia. Ale dała jej jajko i starą bułkę.
- Idźcie z Bogiem. A tu miało się już ku wieczorowi. Kury sadowiły się w kurnikach póki widok. Krowy ryczały przyganiane z pastwiska, a psy poszczekiwały jedne do drugich bez żadnego powodu. Słońce już tylko czerwieniło chmury na zachodzie, wydawało się, że tam jakiś wielki pożar płonie gdzieś daleko. Nie trwało to długo i chmury ściemniały, stały się prawie granatowe. Zmierzch zapadł.
Wiedziała Kaśka gdzie dadzą jej nocleg i tam o tej porze zmierzała. Tylko w tym domu gospodarz nie odmówi tej przysługi, chociaż chałupa była stara. Prawie że się już waliła, nawet stodoła i szopa były lepsze. Tam weszła, pochwaliła Pana i zagadała do gospodyni, która chora leżała na nędznym łóżku.
Czyście bardziej zachorzeli gospodyni, że nie chodzicie.
Słabym głosem odpowiedziała, że nie ma siły wstać, a tu trójka małych dzieci po izbie ganiała. Najmłodsza, chudziutka, czarniawa dziewczynka raczkowała po glinianej podłodze.
Gospodarz był na dworze, zaganiał krowy do stajni i konia spętanego puścił na trawnik, aby sobie poskubał trochę.
Jego matka zabierała się do dojenia krów, a on do chałupy wrócił. Kaśka przywitała go przyjaźnie jak starego znajomego.
- Jak ci tam idzie, uzbierałaś co dziś, Kasiu?
- Trochę uzbierałam, jakoś przeżyję, ale nocka idzie, to może byście mnie w szopie na sianie dali się przenocować.
Przecie wiesz, że cię zawsze nocuję to i dziś nie odmówię. Widzisz Kasiu jak moja żona Rózia choruje. Nerki ma od dawna słabe i żadne leki nie pomagają. Weźże ta wody do miednicy i umyj te dzieci. Trzeba je do spania kłaść, a matka na polu zajęta.
Dobrze, dobrze Franku, jak chcesz, to na jutro zostanę, to wam dzieci popilnuję. Niedziela przecie, to nigdzie nie pójdę na żebry.
Możesz zostać Kaśka, ja muszę jechać do Żyda wziąć pożyczkę na to leczenie. To mama będzie musiała sama gospodarki pilnować, a też jest już kiepska.
Kaśka umyła wrzeszczące dzieci, zjadły mleka z chlebem i poszły spać. Usnęły zaraz, jak tylko znalazły się na wyrku wyłożonym słomą. Nędzna pierzyna okrywała je wszystkie. Pozamiatała też izbę i naparzyła ziółek Rózi, która leżała blada z cierpieniem na twarzy.
Już ją nawet dzieci nie obchodziły, tak się wydawało.
Wypij Róziu, to dobre zioła, nerki ci przeczyszczą i będzie ci lepiej.
Wypiła pomału, z wysiłkiem.
Kaśka zobaczyła, że choć tak chora, jest w ciąży i to pewnie niedługo będzie rodzić.

* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:11, 08 Mar 2012    Temat postu:

Przeczytałam, Antro, i nie mogę się oprzeć skojarzeniom z powieścią Władysława Reymonta "Chłopi".
Ale to tylko malutki fragment, dobrze napisany, zaciekawił mnie. Będzie więcej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:24, 09 Mar 2012    Temat postu:

Christine, może być więcej, jak będzie więcej czytelników, ale jest to powieść baaaardzo długa - trzy tomy, w sumie około 700stron!
Co do podobieństwa, to może wynikać na początku z tego, że chodzi o zbliżony okres historyczny i środowiskowy, później akcja się rozwija i miejsca akcji nawet i w USA.
PS, powieść jest wydana.

Pozdrawiam, antra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:53, 10 Mar 2012    Temat postu:

Dobrze, ze sobota i mam czas;)

Racja - Reymontowskie "Chłopy" wypisz wymaluj - ale dobrze sie czyta i ciekawość narosła Wesoly

dawaj dalej antra Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:38, 10 Mar 2012    Temat postu:

No to daję, ale nie wiem, czy całą, bo byłoby to ze szkodą dla wydanej książki, ja jej nie sprzedawałam, ale podarowałam, a ktoś widzę na Allegro tanio sprzedaje. Myślę, że za taką cenę można nawet kupić, tyle, że to są dwa tomy, trzeci jest wyłącznie w moim posiadaniu, pozdrawiam serdecznie, Shibbi/ Tobie, z podziwu dla Twojej twórczości mogę nawet całość wysłać, ale mam tylko parę egzemplarzy/
A tak na marginesie, czy mogłabym zaprosić chętnych na wernisaż i wieczór autorski 16-tego marca o godzinie 17-tej do Centrum Kulturalno bibliotecznego w Brzesku/ nie tak daleko od Krakowa/. Jeżeli dopuszczalne i możliwe, to mogłabym zamieścić plakat na to Wydarzeni. Pozdrawiam Wszystkich Zainteresowanych!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:25, 10 Mar 2012    Temat postu:

Oczywiście, zaproszenie dopuszczalne, możliwe i jak najbardziej pożądane Wesoly)))
Ja - niestety- nie załapię się , bo dla mnie to akurat drugi koniec Polski, ale przyłączę się do zaprosin. Czy mogłabyś nam przybliżyć, temat, Antro? Czy to twój wieczór autorski i wystawa?
Kto wydał twoją książkę i w ilu egzemplarzach?
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, wiem, ale bardzo chciałabym wiedzieć więcej o Amarylisjanach Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antra




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:03, 11 Mar 2012    Temat postu:

Dziękuję za przyzwolenie, a co do innych spraw, to wszystkiego można się dowiedzieć z mojej strony internetowej ...www.radant.art.pl
Jeżeli są jakieś pytania, to proszę je tu umieścić, a jeszcze jeżeli chodzi o wieczór autorski, to jest mój, czyli Antoniny Radzięda/antra/, a wernisaż i wystwę mamy wspólnie z wnuczką Agnieszką, studentką UP w Krakowie.
Serdecznie pozdrawiam, antra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island