Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Pierwszy maja

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> CHRISTINE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:20, 26 Lut 2009    Temat postu: Pierwszy maja

"Pierwszy maja"

Przetargi trwają od paru dni, bo jak zwykle ojciec chce się wymigać. Pomogła dopiero interwencja mamy, która mu przypomniała, że jak nie dostanie premii to nic nie wyjdzie z naszych planów na lato, a przecież mamy jechać nad morze. Tym, którzy się nie stawią na pochodzie przejadą się po premii. Wszyscy to wiedzą, a wujek Aldek powiedział wprost: takie jest zarządzenie odgórne. No i jeszcze mój koronny argument: pani od polskiego kazała nam napisać wypracowanie o pochodzie pierwszego maja. Jak mam napisać, jeśli nie pójdziemy?

- na pewno chcesz iść?
- na pewno tatusiu
- będziesz musiała wstać wcześnie rano, zbiórka jest o ósmej
- wstanę, tatusiu
Ojciec wygląda przez okno, potem stuka w barometr.
Z zatroskaną miną oświadcza:
- ale jak będzie padało, to nigdzie nie idziemy.

Pogoda jest piękna. Słońce ogrzewa soczystą zieleń, pachnie bzem, konwalie i tulipany prężą się na baczność. Ale dziś i tak króluje czerwień. Zakładam swój zuchowy mundurek, bierzemy kanapki przygotowane przez mamę i wychodzimy.
Na miejsce zbiórki jedziemy kilka przystanków tramwajem, a potem idziemy pieszo wśród tłumów ludzi. Całe miasto wystrojone, uroczyste i wzniosłe – ach, jak cudnie!
Wypatruję jednolicie ubranych grup ze specjalnie przygotowanymi programem.
O tam, na przykład, kilkudziesięcioosobowy zespół w łowickich strojach, ćwiczy układ taneczny, który zaprezentuje przed trybuną. Dalej - sportowcy w białych koszulkach i czerwonych spodenkach markują ćwiczebnie ruchy uprawianych sportów. Kolarze w gotowości, na lśniących, wypucowanych rowerach. Pływacy w biało-czerwonych czepkach na głowach. Wioślarze z makietami łódek na wysokości bioder usiłują ustawić się w szeregu – najgorzej mają kilkuosobowe załogi; śmiesznie drepczą przytrzymując obiema rękami tekturowe burty. Są też zwykłe, pracownicze grupy pomysłowo udekorowane i przygotowujące na przejście przed trybuną specjalny układ, wyrażający uniżony szacunek a zarazem robotnicze pozdrowienie władzy. Mijamy właśnie sporą gromadę ludzi w dziwnych nakryciach głowy – stożkowatych tubach, wykonanych z gazet. Na znak dany przez swego przywódcę ściągają gazetowe kapelusze i robią nimi wymach ku górze, jednocześnie przyklękając na kolano.
Nie bardzo im to wychodzi, wciąż mylą im się kolana i ręce; wygląda jakby tańczyli jakiegoś zwariowanego krakowiaka. Z boku na wpół rozwinięty transparent, na którym mogę przeczytać: …prasa pozdrawia tow….
Trochę dalej duża grupa dziewcząt w moim wieku prezentuje układ gimnastyczno-taneczny. Dziewczynki ubrane są jednakowo, w króciutkie spódniczki i bluzeczki gimnastyczne, połowa z nich ma białe stroje, połowa czerwone i w tym samym kolorze dobrane szarfy. Ćwiczą z tymi szarfami przepięknie, jestem zachwycona i bardzo im zazdroszczę. Na szczęście blisko jest miejsce naszej zbiórki, będę mogła do nich wrócić.

Wuj Aldek zobaczył nas z daleka. Macha do nas czerwoną szturmówką, dość pokaźnych rozmiarów, a jest mikrej postury, wydaje się, że przy większym podmuchu wiatru uleci w górę uczepiony drzewca. Po powitaniach, tata dostaje do noszenia tablicę z napisem ”Budujemy Polskę Ludową”, ja czerwonego tulipana z marszczonej krepiny. Kwiat jest tandetnie wykonany, już po chwili zielenieją mi ręce od „łodygi” z drutu okręconego bibułą.
Z głośników umieszczonych na trasie pochodu dudnią pieśni patriotyczne przeplatane drżącymi ze wzruszenia słowami komentatora. Pochód ruszy jak tylko zapełni się trybuna i zasiądzie na niej Najważniejszy,
Przygrzewa słoneczko, panie i panowie z pracy tatusia starają się wygodnie urządzić w przydzielonym im miejscu, wyciągają i częstują się nawzajem kanapkami, a czasem, dyskretnie, łykiem czegoś tam z butelek wyciągniętych zza pazuchy. Czas oczekiwania na włączenie się do pochodu może potrwać kilka godzin.

Przesuwamy się po kilkadziesiąt metrów podążając za tymi, co przed nami. Wolne tempo pozwala na rozglądanie się, wyszukiwanie w okolicznych ulicach wozów ciężarowych przykrytych plandeką, które w tym dniu pełnią rolę sklepów. Dostałam już tabliczkę czekolady z napisem „Zakłady im. 22 lipca”, Kamyczki – orzeszki w polewie, których zrobiłam duży zapas, bo to mój przysmak, batoniki „Danusia”, dropsy miętowe, mocno gazowaną oranżadę w butelce z kapslem. Mogłabym zjeść gorącą parówkę z musztardą, albo kiełbasę; wyciągane z dużych, wojskowych kotłów stanowiły główną przekąskę uczestników pochodu. Wolałam lody – wypatrywałam stoiska z kulkami nakładanymi pomiędzy dwa wafle, bo lody na patyku roznoszone przez sprzedawców w skrzyneczkach zawieszonych na piersiach, były bez smaku, jak zamrożona woda, polana czekolado-podobną polewą.
Panie wracały z zakupów z wypchanymi siatkami i demonstrowały sobie zdobycze: barchanowe majtki, halki ze sztywnego stylonu, pończochy, a nawet jakieś falbaniaste bluzeczki. Siatki były coraz cięższe, bo dochodziły pęta kiełbasy zwyczajnej, która ponoć miała inny, o wiele lepszy smak, niż ta kupiona w zwykłym sklepie.

Plączę się między ludźmi, słucham urywków rozmów.
Tata z wujkiem Aldkiem są weseli, pewnie skutkiem płaskiej butelki, z której od czasu do czasu zgodnie pociągają.
Gdy dochodzimy do głównej alei staram się być blisko nich, aby się nie zgubić. Wypatruję ręki wujka, która ma na wierzchu, blisko kciuka, wytatułowaną niebieską kotwiczkę.
Lubię się jej przyglądać, kryje w sobie jakąś tajemnicę, bo gdy kiedyś zapytałam skąd ją ma, wyszeptał tylko „pamiątka z kołymy, z kopalni złota” i zrobił się czerwony na twarzy, zaczął ciężko dyszeć. Przyniesiono mu jakieś kropelki, a mnie zakazano pytać. Jakie ciekawe musiał mieć życie, może był poszukiwaczem złota? Wyobrażałam sobie tę zakazaną kołymę jako krainę zamieszkaną przez Indian, a przygody wujka jak rozdział z książek Karola Maya. Chociaż wujek chyba do odważnych nie należy, często mówi szeptem i rozgląda się na boki, a gdy mój tata opowiada jakiś kawał, strofuje go, aby był ostrożny, bo jacyś ”oni” mają wszędzie uszy i długie ręce. Tata się z tego śmieje, mówi że wujek przesadza, a mama... też prosi aby mówił ciszej. Mama traktuje wujka z dużym poważaniem, kedyś mi powiedziała, że jego życie nie było wcale takie ciekawe, tylko tragiczne i że wujek dobrze wie co to znaczy "reżim".
Ja nie bardzo wiem, bo nie znam tego słowa i nikt mi jeszcze nie wytłumaczył.
Wujek z tamtąd gdzie był przywiózł żonę rosjankę. Bardzo ją lubimy, a ona nas, bo zastępujemy jej rodzinę. Mówi z miękkim akcentem śmiesznie przeciągając słowa, to jest bardzo miłe i zabawne.

Gdy dochodzimy do trybuny tata bierze mnie na barana. Ach, nareszcie mogę zobaczyć cale morze ludzi, wymachujących papierowymi kwiatami, w rytm marsza granego przez wojskowe orkiestry! Czerwone flagi, transparenty, wizerunki najwyższych, partyjnych dostojników, hasła z pojedynczych liter niesionych zgodnie przez szeregi dłoni i zwykłe szturmówki – zdaje mi się, że płynę, że unosi mnie fala zadowolenia tego bezimiennego tłumu.
Niech żyje pierwszy maja - drę się, wyciągając pogiętego tulipana w kierunku trybuny.
Mój tata jest wysoki, z jego pleców mam dobry widok. Kilka rzędów przed nami jakaś mała dziewczynka puszcza rękę swojego tatusia i biegnie w kierunku trybuny z bukietem czerwonych tulipanów. Wyciąga bukiet w górę, dając kordonowi milicjantów do zrozumienia, że chce nim obdarować Ojca Narodu. Widzę jak Pierwszy Sekretarz uśmiecha się dobrotliwie, daje znak eskorcie, aby przepuszczono dziecko. Dziewczynka wbiega na trybunę, eskortowana przez ochronę.
Widzę, jak bierze od niej bukiet i podnosi dziewczynkę wysoko. Tymczasem kilku panów w cywilnych garniturach otoczyło ojca dziewczynki i odprowadzają go na bok, gdzie znika wśród niebieskich mundurów milicjantów.
Wokół mnie obserwuję poruszenie, bo głos spikera opisuje spontaniczny dowód sympatii małej dziewczynki, jako wyraz poparcia i miłości dla Towarzysza Wiesława proletariackich rodzin: ojców, matek, dzieci dumnych z przywódcy i darzących go całkowitym zaufaniem.
- Dzię ku je my! - skanduje kilkakrotnie, a jego okrzyk podchwytuje tłum.

- Znowu komuś się udało przemycić w bukiecie prośbę do samego Pierwszego - półgłosem mówi tata do wujka. Ciekawe o co tym razem chodziło. .
- Co ty, Franuś? Co tymówisz, nieeee no... - wujek wygląda na zażenowanego, próbuje uciszyć mojego tatę.
- Wiem, co mówię. Obok nas mieszkają tacy, którzy w ten sposób uzyskali przydział na trzypokojowe mieszkanie. Pięcioletnią córeczkę wyuczyli jak ma podać kwiaty w czasie wiecu. Do kwiatków przymocowali list. Udało im się - widać, On jednak te listy czyta.
- Cicho, Franuś, daj spokój, jeszcze ktoś usłyszy.
Ale słowa i tak zagłusza orkiestra, gromkie oklaski. Jesteśmy pod samiutką trybuną.
Spiker zachłystuje je się wzniosłymi słowami, wykrzykując dumę z pracującej stolicy, z robotniczej siły narodu, z jednogłośnego poparcia dla linii partii. Ochrypłym głosem co chwila skanduje:
hip, hip, hurrra - niech żyje...!
Niech żyje! Niech żyje! - odpowiada tłum.

Aż dziwne, że zaraz po przejściu pochodu miasto wydaje się puste. Gdzieniegdzie tylko duże grupy ludzi oczekują na transport. Tramwaje są zatłoczone, ale jakoś dobijamy z powrotem do domu. Na naszym osiedlu jest zielono i cicho. W oddali biją dzwony na mszę. Na podwórku dzieciaki pokazują sobie dzisiejsze zdobycze. Kolekcje papierowych kwiatów, chorągiewek, proporczyków i innych emblematów pierwszomajowych. Mój połamany, czerwony tulipan wędruje do śmietnika. W radio jeszcze brzmi marszowa muzyka, przeplatana piosenkami ludowymi zespołu "Mazowsze".
Pachnie niedzielnym obiadem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christine dnia Śro 19:33, 03 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> CHRISTINE Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island