Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Wspomnienia nie blakną

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:48, 20 Gru 2013    Temat postu: Wspomnienia nie blakną

Wspomnienia nie blakną



Dzięki ci Panie Boże za tę piękną pogodę, za słoneczko na niebie bez chmurki i cudowne ciepło, chociaż to dopiero początek kwietnia. Dzięki ci Panie Boże za te pierwsze zboża wschodzące na polach, za listki na drzewach, wierzbowe bazie, żółte forsycje
i uwodzicielsko pachnące fiołki. Dziś jest Wielki Czwartek przed Wielkanocą. Jadę koleją z Przeciszowa do Zatoru odebrać nowy kostium od krawca. Piękny, ciemno niebieski kostium z białymi wypustkami, mocno wcięty w talii, modny i idealny na cieplejsze dni, które wkrótce nadejdą. Teraz mam na sobie jasnoszary płaszczyk wykończony futerkiem srebrnego lisa na kołnierzu i taki sam toczek na głowie. Ładnie wyglądam, myślę przekornie, przeglądając się w szybie wystawowej małej ciastkarni przed dworcem. Jest mi tak lekko na sercu, tak dobrze, że wiruję przez chwilę wokół własnej osi, potem biegnę w kierunku ulicy Piestrzyńskiej, gdzie mieści się pracownia krawiecka pana Burskiego. Nagle wpadam
w czyjeś ramiona.

- A dokąd to panienka tak się spieszy? – zawstydzona swoim roztargnieniem patrzę w górę; widzę sumiaste wąsy oraz znajomą twarz komendanta policji w Zatorze. To przyjaciel mojego ojca. Często bywa
w naszym domu, więc uśmiecham się i grzecznie odpowiadam, a on tylko udaje zagniewanie. Obok niego stoi wysoki młodzieniec, także
w granatowym mundurze,
lecz bez dystynkcji. Stoją przed posterunkiem policji oddychając świeżym powietrzem i grzejąc się w promieniach wiosennego słońca.
-To pan Roman Czopek – przedstawia go komendant – wielce obiecujący młody człowiek. Jest u nas na praktyce.
Od upragnionego kostiumu dzieli mnie jeszcze parę przecznic, więc po wymianie kilku zdań macham ręką na pożegnanie i ruszam dalej.

Kostiumik jest śliczny, jednak wymaga drobnych poprawek, zrobią na poczekaniu -mam czekać. Mija godzina, dwie… ach, zbliża się wieczór, gdy wreszcie idę w kierunku dworca, szczęśliwa, trochę zmęczona, z zapakowanym w papier „moim cudem” pod pachą.
- To niemożliwe, myślę, widząc przed posterunkiem policji smukłą postać - czeka na mnie? Tyle czasu?
- Czy mogę panią odprowadzić do pociągu? – pyta pan Roman zginając się w ukłonie. Ma falujące włosy blond, miły uśmiech i świetnie prezentuje się w policyjnym mundurze.
Z atencją podaje mi ramię, idziemy wolnym krokiem zatapiając się w rozmowie.
Opowiada mi o swojej rodzinie, która mieszka w tutejszych okolicach, o mamie, dla której, jak widać, ma wiele poważania i synowskiej miłości, o swoich planach związanych ze służbą w policji. Jest taki dowcipny i opiekuńczy! Dobrze się czuję w jego towarzystwie, więc odpowiadam „tak”, gdy pyta, czy mógłby mnie odwiedzić w moim, rodzinnym domu. Zanim pociąg ruszy przy hałaśliwym sapaniu parowej lokomotywy, umawiamy się na poświąteczną niedzielę.
A przecież jest jeszcze Staś. Moje serce nie wymazało go z pamięci, chociaż odrzuciłam oficjalne oświadczyny i prawie się nie widujemy. Trzy lata naszej znajomości,
to lata zadurzenia, fascynacji i wielkiego podziwu dla jego inteligencji. Staś właśnie skończył ze świetnym wynikiem studia na Uniwersytecie Krakowskim i zaproponowano mu tam pracę. Odniósł wielki sukces, bo bardzo rzadko proponowano pracę świeżym absolwentom.
Staś jest wybitnie uzdolniony, mówi biegle sześcioma językami i uczy się następnych. Wiem, że wiązał ze mną przyszłość, że chciał… ale jego mama wzięła mnie kiedyś na rozmowę
w cztery oczy i zapytała wprost: czy nie uważam, że jestem zbyt mało wykształconą osobą aby stanowić towarzyszkę życia jej syna? Czy chcę być obciążeniem dla niego, teraz, gdy musi skupić się na pracy, bo ma przecież przed sobą wielką karierę?

Ukończyłam Średnią Szkołę Gospodarstwa Domowego dla Dziewcząt w Chrzanowie i na tym zakończyła się moja edukacja. Moich rodziców, chociaż są właścicielami sporego majątku rolnego, nie stać na posłanie mnie i mojej siostry na studia. Musimy się zadowolić tym, co mamy, bo są jeszcze trzej bracia i to dla nich głównie idą pieniądze
na czesne w kolejnych szkołach.
Serce nie sługa, lecz mimo niewygasłego sentymentu do Stasia decyduję się z nim zerwać. Tymczasem Roman jest częstym gościem w naszym domu. Spędzamy wiele czasu razem, przechadzając się po polach i lasach w naszej pięknej okolicy, rozmawiając
i snując marzenia. Wkrótce mnie opuści. Wraca na Wołyń, tam gdzie się kształcił, zdobywał policyjne szlify i gdzie obiecano mu pracę. Będę czekać, tęsknić, pisać listy i - jak to się mówi – oczy za nim wypatrywać. Czuję, że jesteśmy dla siebie stworzeni! Zaręczymy się wkrótce, a potem weźmiemy ślub i zaczniemy urządzać nasz dom w Lubomlu, gdzie Roman obejmie posadę komendanta posterunku policji.

Pani Józefa Czopek z domu Bartus, uśmiecha się, gdy opowiada jak poznała swojego przyszłego męża. Mówi, że był bardzo przystojny, ale najbardziej ujęło ją czułe spojrzenie jego błękitnych oczu:
- tego samego koloru były też moje oczy, ale już wyblakły – dodaje
- Dobrze nam było razem z Romusiem, byliśmy szczęśliwi aż do wybuchu wojny. Ale gdy Rosja napadła na Polskę trzeba było uciekać. Bez żadnego bagażu, tak jak staliśmy, wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy
do mojej rodziny. Tym sposobem uniknęliśmy najgorszego, uratowaliśmy życie. Romek miał trafić do Katynia, był na liście, ale ktoś życzliwy go ostrzegł.
Wojna to był straszny okres. W pobliskim Oświęcimiu Niemcy mordowali ludzi, a my byliśmy bezradni. Na początku rzucaliśmy więźniom
w pasiakach jedzenie z pociągu, który przejeżdżał przez obóz, ale potem nawet to stało się niemożliwe, bo Niemcy strzelali do każdego, kto choćby wychylił się z okna.
Z Przeciszowa przeprowadziliśmy się z Romkiem do Krakowa, on znalazł pracę, jakoś się żyło. Tylko dzieci się nam nie uchowały. Urodziłam ich czworo, a nie mam żadnego. Cóż, takie to były czasy: ani lekarzy, ani lekarstw, tylko głód i strach. Najstarszy synek, Maciuś, miał dwa latka…
Źle mi się kojarzył Kraków. To pewnie dlatego po wojnie namówiłam męża na wyjazd na drugi koniec Polski, do Gdańska. Tu budowaliśmy wszystko od nowa. I znowu zaczęło iść dobrze: znaleźliśmy pracę, mieszkanie, przygarnęliśmy dziecko – siostrzenicę, która została wcześnie osierocona. Wiele radości sprawiła nam opieka nad nią, świetnie
się uczyła, skończyła studia, nawet dwa fakultety! Zrobiła habilitację i poświęciła się pracy naukowej na uczelni. Powiodło jej się także w życiu prywatnym – ma wspaniałego męża i czworo dzieci.
Życie ma cienie i blaski, tak już jest. Dziś mam 90 lat, mojego Romusia już dawno pochowałam, sama jestem słabego zdrowia, poruszam się na wózku i ciężko radzę sobie z codziennymi czynnościami, ale wiem, że mogę liczyć na innych ludzi. Moja siostrzenica opiekuje się mną. Często mnie odwiedza, a z byłego zakładu pracy mojego męża, co roku otrzymuję „wczasy” w ZOL na ulicy Fromborskiej. Lubię tu przebywać, zwłaszcza jesienią, gdy dolegliwości stają się bardziej dokuczliwe, tu znajduję dobrą opiekę i zabiegi rehabilitacyjne. Cieszą mnie drobne sprawy: rozmowy
z ludźmi, filiżanka kawy, a najbardziej czas spędzony w pracowni terapii zajęciowej, gdzie z przyjemnością zajmuję się robieniem kulek z kolorowej bibuły i układaniem z nich mozaiki. Wiem, że mam swój wkład w życie tej małej społeczności. Dzięki ci za to Panie Boże!



***[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Christine dnia Pon 23:53, 15 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ella_hagar




Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:49, 10 Sty 2014    Temat postu:

Świetnie napisany tekst. Wesoly
Historia wciąga i nastraja pogodą ducha, która nie opuszcza bohaterki.
"Dzięki ci Panie Boże" - mówi, a jej wspomnienia są ciepłe jak płomyczek świeczki.

Miło było, Krysiu Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:45, 22 Sty 2014    Temat postu:

Dziękuję, Elu, za dobre słowo Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hewka




Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:56, 18 Gru 2014    Temat postu:

nooo... ladnie pojechalas Wesoly sie podoba, i wiesz co... chyba tez zaczne pisac proze:) serdecznie Cie pozdrawiam:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sława




Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:16, 27 Gru 2014    Temat postu:

Dobry tekst. Nic papierowego, sztucznego. Ładnie snuje się wspomnieniowa opowieść i sprawia przyjemność czytelnikowi.

Sława

p.s. Kilka błędów technicznych, jednakże jeszcze nie wiem, jak tu teraz składa się tekst po wysłaniu, więc muszę się przekonać, a zdolna w tym informatycznym temacie, niestety nie jestem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island