Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Ocalić życie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
beatamatusiak




Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: leicester
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:04, 26 Sty 2011    Temat postu: Ocalić życie

Bardzo proszę o szczere opinie i o wykrycie błędów stylistycznych
To mój pierwszy poważniejszy tekst, jestem więc zupełnie zielona w pisaniu. Z góry dziękuję za komentarze, nawet te krytyczne, a może zwłaszcza, bo pokarzą co robię źle.


ROZDZIAŁ 1

Zaczynała się kolejna tego lata burza. Wiatr, początkowo lekki, zaczynał z wolna narastać. Liście szumiały śpiewając swoją piosenkę. Być może o miłości, tej prawdziwej, lub też o nienawiści, co wdzierała się w każdy zakątek Świata. Zło było blisko, tak blisko, że można było już wyczuć jego zapach, lecz ona tego nie wyczuła. Takie było przeznaczenie.
Burza zbliżała się do miasteczka, deszcz jeszcze nie padał, lecz była to tylko kwestia czasu. Victoria wiedziała o tym, dlatego wyszła szybko do ogródka i pozbierała pranie, wywieszone rankiem. Tak, trzeba było wykorzystać tak piękny i słoneczny dzień, w końcu w Anglii takie dni nie zdarzają się zbyt często, można nawet rzec, że bywają tu rzadkością.
Już od kilku dni pogoda była piękna, niezwylke błękitne niebo było przykryte gdzieniegdzie białym puchem chmur. Obłoki sunęły leniwie przysłąniając od czasu do czasu słońce, tym samym i osłabiając żar lejacy się z nieba. Dziś jednak letnie niebo pokryło się grubą warstwą kłebiących się chmur burzowych. Dochodził, z nich niskie pomruki, zwiastujące zbliżającą się burzę.
Bielizna szybko znalazła się w koszu na pranie. Dziecięce, małe ubranka zbierało się najgorzej. Malutkie skarpeteczki upadały na wyłożony kostką ogród i uciekały gonione przez szalejący wiatr. Tańczyły piruety i robiły salta, kołowały się w powietrznych wirach wraz z listkami i tumanami piasku. Victoria goniła je, lecz wiatr był szybszy i zabierał je sprzed jej nosa, niosąc w inne miejsce. Biegała za skarpetą, gonioną przez wiatr z jednego miejsca w drugie, lecz w końcu zdołała ją przejąć, gdy zatrzymała się w szczelinie przy ogrodzeniu.
Zła i zmęczona wróciła do domu tylnymi drzwiami od strony kuchni. Wniosła kosz z praniem do salonu i postawiła na kanapie. Potem znów wróciła do kuchni i zamknęła okno, mimo iż było okropnie duszno. Wolała nie ryzykować, wiatr był zbyt silny i mógł narobić niepotrzebnych szkód. Pamiętała jak kilka dni wcześniej płot oddzielający ich dom od domu sąsiadów przewrócił się nie wytrzymując siły rozszalałego wiatru. Pies zza drugiej strony płotka, przychodził wtedy do ich ogródka i przewracał donice z roślinami. Nie szkoda jej było tulipanów, których tak długo szukała. Chciała mieć inne kwiaty, znalazła wreszcie prawdziwe holenderskie cebulki tulipanów czarnych, fioletowych i żółto-zielonych. Kupiła je wygrywając na aukcji. Namęczyła się by je zdobyć, ale zawsze dostawała to czego chciała.
Nie żałowała też pięknych róż, których zapach letnim wieczorem po prostu zachwycał i sprawiał, że chciało się żyć, śpiewać i tańczyć. Żal jej było ziół, o które dbała najbardziej. Spędzała każdego dnia wiele czasu by je pielęgnować, podlewała, nawoziła i pieliła. Świeże zioła, to sekret jej wyśmienitej kuchni i słaby punkt jej męża, który wprost przepadał za jej potrawami ze świeżą bazylią, tymiankiem, miętą i innymi aromatycznymi przyprawami. Teraz nie chciała stracić tych ocalonych resztek, które czekały na kuchennym parapecie, aż ktoś wreszcie naprawi ogrodzenie i będą mogły spokojnie wrócić do ogrodu.
Skończywszy zabiegi zabezpieczające dom choć w małym stopniu przed zbliżającą się nawałnicą, wstawiła wodę na herbatę i usiadła na kanapie obok kosza z upraną już bielizną. Musiała ją poskładać póki jej synek jeszcze spał, jeśli wstanie nie będzie mogła już nic zrobić, nawet napić się herbaty, a już na pewno nie odpocząć.
Robercik miał rok i dwa miesiące. Trzy dni przed pierwszymi urodzinami nauczył się chodzić. Cudnie było patrzeć na jego pierwsze nieporadne kroczki. Był z siebie dumny, kiedy po raz pierwszy udało mu się przejść niewielką odległość między krzesłem, o które się podpierał, a kanapą na której siedziała Victoria. Radość tryskała z jego maleńkiej, pulchniutkiej buzi nawet gdy stawiając ostatni kroczek dzielący go od celu, potknął się i wylądował wprost w wyciągniętych ramionach matki. Ten uśmiech towarzyszył mu już do końca dnia, a rodzice cieszyli się razem z nim, a być może nawet bardziej. Nie ma nic lepszego od uśmiechu dziecka.
Kiedy w ten dzień Albert wrócił z pracy do domu, Victoria już od progu krzyknęła do niego:
- Kochanie, chodź zobaczyć co robi nasz brzdąc!
- Może by tak najpierw: „Witaj skarbie, tęskniłam za tobą. Jak ci minął dzień?”
odpowiedział z przekąsem zdejmując kurtkę i wkładając do wielkiej dębowej szafy.
- Dzień dobry skarbie. Jak ci minął dzień? Tak lepiej?- z uśmiechem zapytała męża podchodząc i obejmując go z czułością.
- Zdecydowanie lepiej- pocałował ją czule i mocno objął- jestem taki zmęczony...
- I pewnie głodny.
- Bardzo śmieszne. Dobrze choć pokazać mi to co wykombinował nasz mały rozrabiaka.
- Rozrabiaka? Poczekaj, zobaczysz co będzie za tydzień.-Victoria ze śmiechem poprowadziła męża do salonu.
Robert stał oparty o kanapę i bawił się ukochanym pluszowym misiem
- Słoneczko, chodź do mamusi- brzdąc odwrócił się w stronę rodziców- chodź, zobacz tatuś wrócił. Przyjdź do tatusia.-Victoria zbliżyła się trochę do synka, by nie przestraszył się odległości jaką każą mu pokonać. Dziecko odwróciło się delikatnie i powolutku, ciągle trzymając małą rączką brzegu siedzenia. Dopiero po kolejnych prośbach swojej mamy puścił kanapę i dał jeden niepewny krok w stronę rodziców. Jego słodka różowiutka buźka rozpromieniła się szczerym uśmiechem, radość zagościła też na twarzy Alberta. Robert stawiał kolejne chwiejne, choć już zdecydowanie pewniejsze kroki i w mgnieniu oka znalazł się w ramionach swojego ojca, który podniósł go i dał mu wielkiego buziaka.
- Jestem z ciebie dumny mały i z ciebie też kochanie- powiedział przytulając żonę.
Victoria wspominała często ten dzień, dzień w którym Robercik postawił pierwsze kroczki, matka nie zapomina takich chwil, zostają na zawsze w pamięci, zostają nawet wtedy, gdy zapomina się o tym, co jadło się rano na śniadanie. Teraz szczególnie nie mogła zapomnieć dnia kiedy jej skarb nauczył się chodzić, ponieważ od tej chwili wszędzie jest go pełno. Nie można spuścić go z oczu choćby na moment, w przeciwnym razie można go znaleźć na przykład za kanapą lub w przewróconym koszu na pranie z brudnymi skarpetami na głowie. Chwila wytchnienia jest tylko gdy mały śpi, ale po przebudzeniu szybko nadrabia stracony drzemką czas i szaleje ile wlezie.
Po piętnastu minutach odpoczynku przy herbatce Viki poskładała pranie na trzy kupki i rozniosła je do sypialni. Wstępując do pokoiku Robercika starała się zachować bardzo cicho, łatwo go było zbudzić podczas dziennej drzemki, a potrzebowała jeszcze pół godziny spokoju na zrobienie obiadu.
Dziecko spało spokojnie w swoim dębowym łóżeczku, przytulając ukochanego misia. Rączki miał wyciągnięte nad główkę i wyglądał przeuroczo. Poprawiła troszkę kocyk, który musiał zsunąć się podczas wiercenia i pogłaskała chłopca po główce z drobnymi, jasnymi lokami. Cichutko wyszła zostawiając drzwi otwarte, by usłyszeć gdy mały się obudzi.
Burza przeszła bokiem, deszcz ledwie skropił wyschnięta ziemię, wiatr podmuchał, lecz na tym się skończyło. Nie było grzmotów ani rozrywających niebo błyskawic, rzadnych niezwykłych wyładowań atmosferycznych. Na zewnątrz ponownie panowała cisza i błogi spokój, a słońce świeciło tak mocno jak dwie godziny wcześniej. Teraz ze spokojem mogła otworzyć okno. Wiatr znów był łagodny, niósł ulgę w ten parny dzień, mogła więc wyjść później z Robertem na spacer.
Victoria spojrzała na zegarek, dochodziła druga po południu, miała ponad godzinę na zrobienie obiadu dla męża, oczywiście jeżeli Robcio nie obudzi się za wcześnie, zazwyczaj spał dwie godziny, więc jeszcze przynajmnniej godzinę powinien sobie pospać. Sałatka była prawie gotowa, wystarczyło dorobić sos i dodać do niej tuż przed obiadem, kurczak posolony stał w lodówce, musiała wymieszać przyprawy i natrzeć nimi mięso. Jej mieszanka była ściśle tajna, nawet Albert nie wiedział jakie przyprawy dodaje, zresztą nie wiele by mu dała ta wiedza, bo nie odróżniłby szałwii od bazylii. Włożyła przyprawionego kurczaka do foli i odstawiła z powrotem do lodówki. Zdążyłam pomyślała z ulga i poszła na górę.
Usiadła w sypialni mieszczącej się tuz obok pokoiu, który dzieliła wraz z mężem. Na małym stoliczku leżała jej książka, którą czytała siedząc w pokoiku małego, gdy go usypiała lub tak jak teraz, czekając aż chłopiec się obudził. Fotel był miękki i wygodny, kupiła go, gdy mały trochę chorował, spała wtedy w jego pokoiku, chcąc mieć na niego ciągle oko. Łóżko nie zmieściłby się tutaj, dlatego kupili wygodny fotel by mogła spać tu nocą, lub wygodnie siedzieć w dzień. Mebel sprawował się znakomicie, czerwona skóra słabo pasowała do pokoiku pomalowanego w pastelowe kolory, lecz Victoria nie dbała o to zupełnie. Zawsze stawiała na funkcjonalność i wygodę nie zaś na modę, czy inne tym podobne drobiazgi.
Przeczytała dwa pełne rozdziały i chłopiec wstał z uśmiechem.
- Ty masz wyczucie mały.- powiedziała podnosząc synka z łóżeczka- to co przebieramy się i robimy mleczko?- Robert jeszcze raz uśmiechnął się do matki pokazując swoje malutkie, białe ząbki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez beatamatusiak dnia Pon 13:36, 31 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:03, 28 Sty 2011    Temat postu:

Wesoly
Nie jestem analitykiem prozy - ale prosisz - więc to co wyłapałam:)

1) dlaczego Miłości ..."M"

2) Zło było blisko, tak blisko, że można było już wyczuć jego zapach, lecz ona jej nie wyczuła.
> > > > > TO zło TEN zapach - "jej" ....czego tyczy ??

3) i pozbierała pranie, wywieszone rankiem, by wyschło.
>> > > > > pranie się po to wiesza "by wyschło"

4 ) gdzieniegdzie // od czasu do czasu // tym samym // Chmurki jednak odpływały, a przyjemny //
> > > > > > to wszystko w jednym kontekście, w jednej myśli - . Normalnie już przestała bym czytać... ale się postaram dobrnąć do końca.

5) Tańczyły piruety i robiły salta, kołowały się w powietrznych wirach wraz z listkami i tumanami piasku.
> > > > > > ładnie podpatrzone Wesoly

6) płotek // ogródeczka // Troszkę // ale zawsze dostawała to czego chciała. Prawie zawsze. //
> > > > > zdrobnienia mnie rozwalają - nie daję rady -
> > > > > zawsze czy prawie zawsze - to różnica Smutny(

hmm...
detaliczne opisy rozmieszczenia pokoi, kuchni (jak wskazówki scenarzysty/ wcześniej nazw ziół rumianków, bazylii i tymianków - nie wnoszą NIC - /
Chwilami miło i ciepło o uczuciach i dziecku - ale w rezultacie nie wiadomo o co autorowi chodzi ??

Jak by się natyrał nad tym tekstem i skupił na bogaterach - (ogród z kamyczków czy tam czegoś - ????) to .... ani wiedzieć Wesoly
Opis codzienności musi nieść - a tu (przynajmniej mnie) wypycha Wesoly
Ale pisz !! wszystko przed TobąWesoly


...................

To wdzieczny temat - ale jak nie CHWYCISZ czytelnika to mało kto przebrnie przez opisy przyrody - wiaterki, chmureczki tu i siam i owam. Jak ździebko ostro powiedziałam - to proszę wybaczyć, ale takie było życzenie WesolyWesoly



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beatamatusiak




Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: leicester
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:39, 28 Sty 2011    Temat postu:

Dziękuję Shibbi, że pokazałaś błędy. Może faktycznie jest zbyt dużo zdrobnień, i ten błąd z "tym" Złem. Postaram się zmienić tekst.
ogólnie jest to pierwszy rozdział dłuzszej całości, akcja rozwija się w dalszych rozdzaiłach.
jeszcze raz dziękuję za przebrnięcie przez tekst i szczerą rzetekną opinię
POZDRAWIAM


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:53, 28 Sty 2011    Temat postu:

Smutny

PISANIE to ciężka, żmudna, a czasami nawet wredna praca w samotności Mruga

ale pisz:) bo warto -

tylko pamiętaj - o tych co czytająWesolyWesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beatamatusiak




Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: leicester
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:25, 28 Sty 2011    Temat postu:

pamiętam, dla Nich wlaśnie piszę. Wystarczy że wuiersze pisałam do szuflady, teraz chcę żeby świat zobaczył co piszę.
Może nie jestem zbyt skromna, ale taka jest prawda. Nie piszę dla sławy ani pieniędzy, piszę bo lubię. Pomysły rodzą się w głowie, więc trzeba przelewać je na papier, robiąc miejsce nowym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shibbi




Dołączył: 30 Sty 2009
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:20, 28 Sty 2011    Temat postu:

Confused

wiem ...Wesoly


ale nim wklepiesz - odczekaj.
Przeczytaj trzysta razy - ... daj komuś przeczytać , nie poprawiaj na grandę, żeby się spodobać, pisz sercem, ale - ale jednak korekta wskazana:)
Czytaj mądre teksty - patrz jak są zdania zbudowane, jak są wycedzone słowa.
Że nie ma przegadań, i niepotrzebnych "wizji".
Zostaw trochę miejsca czytelnikowi. Niech też "po tyra" czytając.



i pisz:) to jednak cudne zajęcie - to poznawanie siebie ------------ a na to nigdy nie szkoda czasu Wesoly


powodzenia:) s.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:47, 29 Sty 2011    Temat postu:

schibbi się zna, więc z pewnością ma dużo racji, z jej rad warto skorzystać.
Mnie ten tekst nawet się spodobał, błędów nie jest znowu tak wiele, korekta wszystko naprawi.
Jestem ciekawa "co dalej" Wesoly
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Christine
Administrator



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:49, 29 Sty 2011    Temat postu:

A propos korekty: masz funkcję "zmień" - jak z niej skorzystasz, łatwo wprowadzisz zmiany.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beatamatusiak




Dołączył: 24 Sty 2011
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: leicester
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:34, 31 Sty 2011    Temat postu:

dziękuję Christine Wesoly
właśnie dodałam drugi rozdział, pewnie też będą potrzebne poprawki, ale nie umiem sama wychwycić błędów.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.amarylis.fora.pl Strona Główna -> NOWA PROZA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island